W niedzielę 3 września o godz. 1000 wyruszyliśmy w ok. 1600-kilometrową podróż do Mamai w Rumunii. Jechaliśmy przez Czechy, Słowację i Węgry. W mozolnej 19-godzinnej drodze, towarzyszyły nam przepiękne krajobrazy- malownicze góry Karpaty i bystra rzeka Dunaj. Warto dodać, że na trasie nie było żadnego Mc Donalda, więc stołowaliśmy się w przydrożnych restauracjach lub w barach na stacjach benzynowych. Na półwysep dotarliśmy o wiele wcześniej niż planowaliśmy, bo w poniedziałek o 5.00 rano.
Mamaia w formie półwyspu, z dwóch stron otoczona Morzem Czarnym, wywarła na mnie niesamowite wrażenie. Mnóstwo oświetlonych hoteli dało znać, że jest to typowo wczasowa miejscowość. Tego dnia byłam wykończona jazdą, więc od razu po wejściu do pokoju poszłam się wykąpać i spać. Spałam zaledwie 3 godziny. Jak się obudziłam, poszliśmy z tatą coś zjeść, a potem na plażę. Cały dzień spędziliśmy na plażowaniu. Już następnego dnia grałam pierwszą rundę, którą bardzo szybko wygrałam. Tego dnia poszliśmy do rumuńskiej galerii, obeznać się po sklepach. Dziennie graliśmy tylko jedną partię. Czas poświęcony na jedną rundę mieścił się niekiedy w granicach nawet 6 godzin. Na rundy jeździliśmy i wracaliśmy autokarem od organizatora ok 7 km od sali gry do hotelu. Minusem tego transportu było to, że trzeba był czekać, aż się zapełni. Codziennie znajdowaliśmy czas, aby pójść na plażę. W niedzielę był dzień wolny, który jak większość zawodników i spędziliśmy wypoczywając na plaży. Nasze partie rozgrywaliśmy na Mamaia Expozitional Center. Był to duży budynek, wykonany z łatwo nagrzewających się materiałów, przez co na sali pomimo klimatyzacji było gorąco. Grało tam ok. 1000 zawodników w grupach wiekowych 8-18 lat, z prawie wszystkich krajów europejskich. Pogoda była wspaniała, codziennie świeciło słońce, a temperatura sięgała prawie 300C. Okolica była przepiękna. Mamaja jest miastem Konstanty, czyli takiego portowego okręgu. Miałam też okazję podziwiać piękne zachody słońca nad Morzem Czarnym.
Poziom mistrzostw był bardzo wysoki, ostatecznie ulokowałam się w połowie tabeli, utrzymując zarazem swój numer startowy. Grałam w grupie do lat 14 jako rok młodsza, więc z wyniku jestem zadowolona. Mistrzostwa zakończyły się 14 września i przyszedł czas na wyjazd. Było mi smutno, szkoda było mi opuszczać tak piękną okolicę, koleżanki i kolegów. Jednakże przed końcem mistrzostw zatęskniłam o powrocie. Wynikało to prawdopodobnie z przemęczenia, ponieważ przez całe wakacje byłam w domu raptem 8 dni. W drogę powrotną wyjechaliśmy zaraz po ostatniej rundzie. Jechaliśmy znowu ok. 19 godzin, z czego większość przespałam.
Uważam, że warto było pojechać na Mistrzostwa Europy. Pomimo stresu, oczywiście tylko na partiach, podobało mi się. Pozostaną te niezapomniane chwile i wspomnienia na całe życie. Fajnie było, ale się skończyło, wiadomo, że wszędzie dobrze, ale najlepiej w domu.
Zuzanna Adamczyk kl.VIIB
Reprezentacja Polski:
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.